niedziela, 30 października 2011

Doniesienia z frontu choróbska

      A więc tak, nadal siedzę w domu, do szpitala się nie wybrałam - choć torba spakowana, tak na wszelki wypadek czeka. Odwiedziłam kolejnego pana doktora - tego miłego reumatologa, którego ostatnio znalazłam. Miałam usg opłucnych - na szczęście płynu w nich nie ma. TK zostało przełożone z piątku na poniedziałek z powodu awarii maszyny (czyżby znów pech??). Kolejnego strachu się najadłam, gdy nagle zobaczyłam mnóstwo siniaków, które pojawiły się w jednym momencie. Przed oczami stanęły mi chwile parę lat temu, gdy wraz z siniakami pojawiła się ogromna trombocytopenia. Noc jakoś przeczekałam i rano w try miga na badania, na cito. Fakt, płytki spadły dosyć znacznie, choć były na szczęście nadal w normie. Jednak skoro zawsze oscylują wokół 400, a tu nagle 160 z tendencją spadkową - trzeba mieć się na baczności.
L4 będę musiała jeszcze przedłużyć na kolejny tydzień. Tymczasem pan reumatolog stawia na mikrozatorowość płuc, którą trzeba przeczekać. No chyba, że TK co innego pokaże.
      W między czasie czytam sobie - ostatnio Agatha Christie na tapecie (info w Książki-inna strona wyobraźni). Nauczyłam się robić słupki reliefowe - te od przodu są ok, gorzej z tymi od tyłu ;) Zaczęłam robić beret dla mojej mamy - ale wyszedł zbyt mały :( A Maciek ma etap szaleństw, skacze po czym tylko się da. Czy to oby na pewno królik? Bardziej mi na małpkę wygląda. :D





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się ze mną swoimi wrażeniami i zostaw komentarz. Dziękuję :)