Miałam powody do zadowolenia, przynajmniej tak mi się zdawało :)
W pracy podjęłam pewne decyzje i (chyba) było mi z tym dobrze.
Rozpoczęłam przygotowania do nowego zawodowego etapu (lubię to robić ;))
Udała się bezbolesna ekstrakcja ósemki. Chirurg pierwsza klasa, znieczulenie dobrze podane, szwy założone.
Szybki powrót do pracy, rana nie krwawiła, opuchlizny nie było, mówić mogłam już tego samego dnia, jeden zastrzyk Ketonalu załatwił sprawę.
Przyszły tydzień miał być w miarę luźny, szykowały mi się dwa koleżeńskie spotkanka.
MP3 działała bez zarzutu, wpadłam w szaleństwo i bez niej nie ruszałam się już z domu. Obecnie kończę słuchanie "Tragedii w 3 aktach" Agathy Christie.
Wielkanocne upominki dotarły w całości do dzieciaków, potwierdzające zdjęcia miałam zamieścić na blogu.
Miałam w końcu ogłosić swoje pierwsze Candy - wybrałam już nawet, co będzie można wygrać.
I wszystko wspaniale się układało, aż.....
Dziś znów kłopoty z oddychaniem. Ot tak, znienacka. :( Skąd się biorą nie mam pojęcia.
Najgorsze jest to, że podobnie sytuacja przedstawiała się po ostatniej, grudniowej ekstrakcji. Odstawienie Polocardu spowodowało zakrzepicę żył głębokich i prawdopodobny mikrozator płuc. Kaszel, trudności w oddychaniu, ból nogi i chyba z 3 tygodnie wyjęte z życiorysu, bieganina po lekarzach, setki złotych wydane na badania i obawa przed hospitalizacją, pogorszeniem, śmiercią...
Ale teraz miało być inaczej!!!!! Teraz profesor ustawił mi sposób działania!!!!!!!!!! Z Acenocumarolu przeszłam na Fraxiparinę. Tylko 24 godz byłam bez osłony przeciwzakrzepowej. Po zabiegu powolne przechodzenie na Acenocumarol. Wszystko jak należy. Teoretycznie, nic się stać nie powinno! Teoretycznie...... tylko skąd ta duszność?
Boję się myśleć co teraz. Teraz przede mną noc. Teraz pójdę spać. Teraz będę mocno wierzyć, że jutro duszność zniknie. Będę mocno wierzyć, że to tylko chwilowe osłabienie mięśni oddechowych. Będę wierzyć, że nie pojawi się kaszel. Będę wierzyć, że to co było się nie powtórzy. Będę wierzyć ........
Ale gdzieś tam w zakamarkach umysłu kołaczą się słowa:
Nadzieja...... matką głupich.
Nadziejami piekło wybrukowane.
Dobranoc
Motylku, a mój trudny kwiecień się niebawem skończy i będę mogła nadgonić obietnice i niespodzianki i jest dużo powodów do NADZIEI, miej siłę i ugłaszcz gorsze chwile, tak bym chciała naprawdę umieć "czarować" Zaczarowałabym i koniec z problemami... Wzięłabym zaczarowane kredki i wiele bym przemalowała, oj wiele...
OdpowiedzUsuń♥♥♥
Ależ Maryś, Ty umiesz czarować! Twoje słowa, piękne prace i dobre uczynki, które czynisz - to wszystko odczarowuje złe chwile :)
Usuńa ja wierze, ze ta noc mineła i dzisiejszy dzień bez dusznosci♥
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Niestety nadal z dusznością. Na szczęście nie aż tak ogromną jak ostatnim razem :)
UsuńMotylku odezwij się Kochanie jak dzisiaj się czujesz?
OdpowiedzUsuńPostaram się zaraz coś napisać :)
UsuńKochana trzymaj się...z emocjami czytałam to co piszesz i przeżywasz...Przytulam mocno i życzę Ci by już się to więcej nie powtórzyło. Jesteś dzielna!
OdpowiedzUsuńBuziaki:*
Dziękuję i również przytulam :*
UsuńMotylku! napisz Kochana jak u Ciebie! Ja też bardzo podupadłam, może to już pora, która nam nie służy. Odezwij się, przepraszam, że tak długo mnie nie było...Małgosia...Czekam na wieści od Ciebie Magda
OdpowiedzUsuńMałgosiu trzymaj się też dzielnie i stosuj do rad, które wszyscy Ci dają na Twoim blogu. Nie szalej tak kobieto, nie szalej :)
Usuńbuziaki :(
OdpowiedzUsuńI nawzajem :* A propos - trzymam kciuki za DOBRĄ decyzję!
UsuńSłonko, napisz jak się czujesz? dziękuję za odwiedzinki u mnie, napisz @, też nie pamiętam Twojego ;-)** Magda
OdpowiedzUsuńMadziu dziś już późno, ale jutro postaram się napisać maila. Buziaki!
UsuńI ja wierzę, że będzie dobrze... musi być... :)
OdpowiedzUsuńWe Wrocławiu będę miała majówkę na oddziale na Borowskiej (hehe) bo kolana pękają mi z bólu, a poza tym doszło mi kilka paskudnych dolegliwości. Niestety jestem ciągle przekładana, choć mam nadzieję, że tym razem się uda bo u mnie ręce rozkładają... Jak zwykle, tam jadę po ratunek...
Ps. Cieszę się, że zdjęcia się podobają. Nieskromnie powiem - mi też :))
Dziękuję za komentarz i dużo siły życzę :*
Dziękuję Ci również i trzymam mocno kciuki, by w końcu przyjęli i pomogli!!!
Usuńmotylku nadzieja może i jest matką głupich ale każda matka kocha swoje dzieci! ja wierze razem z tobą że wszystko się zmieni na dobre :D
OdpowiedzUsuńsle moc uscisków ;)))
Dziękuję Ci bardzo :* Ściskam także mocno!!!
UsuńMotylek nie napisał, ale dzisiaj się widziałyśmy - dzielna kobieta, wytrzymała nawet harce ze swoją córkokrzesno :))
OdpowiedzUsuńA nadzieja wcale nie jest matką głupich, przecież nadzieja potrafi zdziałać wiele, wiele dobrego - i tego się trzymam!
Trzymaj, trzymaj co by nie uciekła :)
UsuńA gdzie mój wpis? :(
OdpowiedzUsuńA linijkę wyżej :) No to miejmy nadzieję, że blogger przestanie fiksować :D
UsuńAle tez, nadzieja umiera ostatnia. Zdrówka życzę. Ja tez ostatnio kiepsko się czuję, paskudnie bolą mnie nogi i czekam na wynik tomografii płuc....
OdpowiedzUsuń