sobota, 9 kwietnia 2011

Cóż to był za dzień...

       W sumie to kilka ostatnich dni. Zaczyna mi się udzielać lekkie zdenerwowanie. W przyszłym tygodniu idę do szpitala. Nie muszę chyba mówić, iż nie jest to najmilsze wydarzenie w moim życiu :/ Nie cierpię tych wszystkich medycznych procedur, niezbyt przyjemnych zapachów unoszących się w powietrzu, nagromadzenia ludności w jednej sali, brudnych łazienek i braku intymności. Warunki w polskich szpitalach są jakie są, no i z całą pewnością mogłyby być duuuużo lepsze.
      Do tego wszystkiego muszę pozostawić w domu Maciusia. Ja wiem, że to tylko królik, ale uwierzcie, rozpieszczony jest gorzej niż dziecko. Kłopotów z nim też o wiele więcej, niż z niemowlakiem, tak więc trochę się martwię. Mam nadzieję, iż w czasie gdy mnie nie będzie, nie przytrafi mu się żadna przypadłość, bo będę musiała ze szpitala uciekać, żeby Maćka do weta odstawić.
     Na szczęście doszła już do mnie wielka przesyłka, w której znalazło się 20 motków włóczki typu Puchatka. Kolory: jeans i jagoda. Będę więc miała co robić przez całe dnie. W planach mam szydełkowe poncho i drutowy sweterek. Ponadto muszę zabrać kilka książek do czytania, no i laptop obowiązkowo. Gdzie ja to wszystko spakuję????
     Z przesyłek dotarły też prezenty dla Agatki - zarówno ten zajączkowy, jak i roczkowy. Zdjęcia wkleję, jak dziecię upominki dostanie do swych łapek.
     A tak w ogóle, to wczoraj nieźle się ubawiłam oglądając kolejny odcinek "Na dobre i na złe". Pani doktor Lenie Starskiej udało się rozpoznać tocznia!!!!! Eureka!!!! O jakże była z siebie dumna ;P A co mnie rozbawiło? Otóż reżyser tak dosadnie przedstawił najważniejsze objawy toczniowe, że trudno byłoby pomylić go z inną chorobą. Kobietka paradowała z wielkim motylem na twarzy, bóle stawów, zapalenie osierdzia, białkomocz - cudny toczeń - diagnozę postawiłam na pierwszy rzut oka, na długo przed doktor Starską. Czyż nie jestem genialna??? Ha! ha! Polacy pozazdrościli dr Housowi i mają swojego lupusika.

3 komentarze:

  1. A ty wiesz, co ja na porodówkę zabrałam? Szydełek kilka, druty, różne włóczki, 2 książki, krzyżówki... :D No i przydało się, bo spędziłam po porodzie kilka dni w szpitalu, a dziecię głównie spało - pypcia bym dostała z nudów bez niczego. A potem gdy z małą byłam na rota, to też - głównie włóczki :D
    No i - gratuluję diagnozy, Dr. Motylku :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Też to widziałam, a ja z takimi objawami latami chodziłam po lekarzach,, uczeni w rozpoznawaniu tocznia to oni w większości nie są, wręcz boją się postawić diagnozę.

    OdpowiedzUsuń
  3. No niestety, naszym lekarzom przydałyby się dodatkowe lekcje z tocznia!

    OdpowiedzUsuń

Podziel się ze mną swoimi wrażeniami i zostaw komentarz. Dziękuję :)