Zapragnęłam niecnie wykorzystać maszynkę do szycia i uszyć przytulanki w kształcie ślicznych małych kociaków. O dziwo, okazało się jednak, że nie jest to wcale takie proste. Igła uwzięcie zbaczała z obranego kursu ;), a przełożenie na drugą stronę ogona i wypchanie go czymkolwiek graniczyło z cudem. Po wielu mozolnych działaniach zamiast ślicznych małych kociaków narodziły się paskudki.
Jeden paskudek jest z zielonego i żółtego filcu, drugi zaś z kropkowanego płucienka. A oba razem i z osobna wyglądają właśnie tak:
Kociaki miały trafić jutro do Agatki, ale teraz sama już nie wiem, czy tak nieudolne paskudki wypada komuś dać??? Z drugiej strony one i tak przeznaczone zostaną do memlania, rzucania i tarmoszenia, więc .... :d
śliczne! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMUSZĄ trafić. Młoda koty darzy gigantyczną miłością, łącznie z naśladowaniem miauczenia, chodzenia, mycia się i jedzenia :D
OdpowiedzUsuńO ile rozpozna, że to koty ;P
OdpowiedzUsuń