Tylko i wyłącznie z własnej głupoty, gdy ość w gardle staje, akcja "porządki przedświąteczne" może zostać zakłócona. I gdybym to była zwolenniczką ryb, gdybym jadała je ze smakiem i bez opamiętania. Ale nie! Ryb nie cierpię pod żadną postacią. Jeszcze jakaś biała panga, której rybą nie czuć, ewentualnie może przeleźć mi przez gardło. Ale karp??? O fuj!
Niestety licho jakieś mnie podkusiło, by kęsa spróbować no i ... spróbowałam, przełknęłam, i stwierdziłam, że paskudztwo. Karp się za to zemścił i ością w gardle mi stanął. Postanowiłam, że się mu nie poddam i myciem okna się zajęłam, a że karp nie popuścił, do szpitala się udałam by wielce uczeni laryngolodzy ość z gardła wyjęli. I co się okazało? Ości wprawdzie już nie było, lecz spustoszenie w mej "jamie gardłowej" poczyniła pod postacią bolącej ranki. Problemu więc nie ma, ranka się zagoi, nie ma o czym mówić. No chyba, że o szanownej pani ordynator, która wielce nieuprzejma była, na mój nasilony odruch "zwrotny" wkurzona :D Jej mina niczym burza gradowa, chorego czym prędzej z choroby by wygoniła ;P Gdy ranka się nie zagoi, pomocy kazała szukać, ale już poza jej jurysdykcją ;P Komedia ha haha!!! Jedynie pocieszająca była jej plakietka z napisem: dr. nauk medycznych - z KROPKĄ po DR - no cóż, nie douczyła się nasza medyczna załoga, że w języku polskim po skrócie dr (jak i po mgr) kropki nie stawiamy :D A może to apetyt na prof. już był??? Ten wprawdzie kropkę ma przy sobie. :P
A wracając do porządków ich przebieg siłą rzeczy został nieco zakłócony. Jutro dokończyć mi przyjdzie i może przed Wigilią zdążę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się ze mną swoimi wrażeniami i zostaw komentarz. Dziękuję :)