środa, 1 grudnia 2010

Kłopoty Agatki

     Zła wiadomość do mnie dotarła. Moja córka chrzestna cosik chora. Ni to skaza białkowa, ni to refluks, ni to wzmożone napięcie mięśniowe. Lekarze sami guzik wiedzą. Jeden twierdzi to, drugi tamto. A u małej brak poprawy :( Ręce czasem opadają z bezsilności.
    Jak to jest na tym pokręconym świecie, że mała pół roku ledwo żyje, a już musi się borykać z tyloma niedyspozycjami. Nawet szpital zaliczyła - który w sumie nic nie wniósł. Miesięczne oczekiwanie na wizytę u gastroenterologa, także na niewiele się zdało. Jutro ma wiztę o fizjoterapeuty - może on coś doradzi.
     A tu mi matka jej rodzona mówi, że dziecko gaworzyć przestało i warczeć zaczyna. Przerażenie mnie straszliwe ogarnęło, bo już oczyma duszy zobaczyłam jak w wilka się przemienia - coby do matki chrzestnej (lupusa - znaczy się wilka) bardziej upodobnić.
     Mam jednak nadzieję, że cech ciotczynych nigdy nie nabędzie i warczeć przestanie.

1 komentarz:

  1. No to teraz walnij pozytywną notkę. A warczenie dzisiaj nagrałam, hiehie :D

    OdpowiedzUsuń

Podziel się ze mną swoimi wrażeniami i zostaw komentarz. Dziękuję :)