poniedziałek, 1 listopada 2010

Ikebana to nie jest, ale lepsze niż targowe - [chyba...] ;)

Dziś druga tabletka "badziewia" i oczekiwanie, czy coś się zacznie "dziać".

1 listopada - Dzień Wszystkich Świętych, wspominamy tych, których z nami już nie ma. Nikt nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo zmienia się podejście do śmierci - gdy choroba do niej nas zbliża. Od dnia diagnozy zawsze stoi gdzieś obok mnie. Raz się zbliża, raz oddala - ale nie pozwala o sobie zapomnieć.

A na razie trzeba zadbać o groby tych, którzy przeszli już na drugą stronę tęczy. Jak zwykle w tym okresie - w życiu przyziemnym stwierdza się brak kasy. Kwiaciarniane wiązanki - diabelnie drogie. Targowe może i tanie, ale za to diabelnie paskudne.

Razem z kuzynką same bierzemy się do dzieła. Wyciągamy stare, zachowane jeszcze kwiaty, do tego kilka ozdób. A oto co nam się udało spłodzić.

Faza pierwsza

Faza końcowa


Zawsze preferowałam żywe kwiaty w wiązankach. Niestety pech dopadał naszą rodzinę i przy tej okazji. Żywe kwiaty zawsze umierały i nie dotrzymywały tejże uroczystej chwili. A więc mus - i trzeba było się przerzucić na sztuczniaki. Zawsze lepiej wyglądają sztuczne, niż same łodyżki żywych ;)
Do sztuczniaków obowiązkowo żywe gałązki choinki (świerk i jodła) oraz prawdziwne listki.



2 komentarze:

  1. A ja wczoraj pisałam i nie zapisałam :|
    Wiązanki lepsze niż handlowe, że tak powiem. Nie przesłodzone, nie napaćkane, nie błyszczą. Uff :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :)
    A więc może pomyślę o szerszej produkcji ;)
    Zaczynam zbierać chętnych.:D

    OdpowiedzUsuń

Podziel się ze mną swoimi wrażeniami i zostaw komentarz. Dziękuję :)